Czy wydasz swoje pieniądze na reklamę?

Pracując na etacie, otrzymywałam wiele ofert reklamowych. Sezon przypadał na okres, gdy prowadziliśmy kampanie i firma była widoczna w mediach.

Część propozycji pochodziła od wydawnictw, które nazywałam “niszowymi” lub “tematycznymi”. Były to najczęściej ładne magazyny, kierowane do czytelnika z klasy średniej.
Często zdarzało się, że wydawcy poszukiwali reklamodawców do pierwszego numeru, aby zaistniał na rynku.

Najczęściej oceniałam te oferty sama, biorąc pod uwagę określone kryteria, m.in.: grupę docelową, zawartość numeru (lub zakładaną tematykę) czy spójność z wizerunkiem marki.
Większość tytułów wypadała na tym tle pozytywnie. Ponieważ były to magazyny o niższym nakładzie, w mojej głowie pojawiało się następne pytanie. Czy powinniśmy inwestować pieniądze w dotarcie do wąskiej grupy czytelników? Choć raczej powinnam napisać “oglądaczy”, gdyż ilustracje i obrazy przeważały nad treścią.

Jeśli sama nie byłam przekonana do obecności reklamowej w danym magazynie, prosiłam o rekomendację media plannera.

Pamiętam moje zdziwienie, gdy pierwszy raz zetknęłam się z jego opinią, która brzmiała “Swoich pieniędzy bym na to nie wydał”.
Wtedy byłam zaskoczona. Dzisiaj wiem już, że to spojrzenie z perspektywy właściciela firmy. Rzadko spotykana cecha u kogoś, kto jest zatrudniony na kontrakcie.

Wydaje mi się, że podejście większości pracowników rozporządzających budżetem marketingowym jest inne.
Co mam na myśli?
Planując działania komunikacyjne, marketingowiec kalkuluje opłacalność działań (a przynajmniej powinien :). Podejmując decyzję o wydaniu środków z budżetu, kieruje się innym punktem odniesienia niż przedsiębiorca – właściciel.

W obecnych realiach rynkowych marketingowiec – aby mieć efekty – musi próbować nowych sposobów dotarcia do konsumentów. To oznacza, że część budżetu wyda na testowanie kanału komunikacji (słynne w branży marketingowej zdanie o wyrzucaniu połowy pieniędzy w błoto – tylko nie wiadomo, której połowy).
Menedżer jest też świadomy, że przełożeni będą oceniać efekty jego pracy i decyzji. I to szefowie będą jego punktem odniesienia.

Konkluzja dzisiejszego wpisu jest prosta. Warto docenić i radzić się pracownika, który – pracując na etacie i nie mając udziałów w firmie – myśli jak przedsiębiorca.
Na pewno robi dobry krok w kierunku bycia samodzielnym przedsiębiorcą 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *