Swobodny dostęp do ludzi

Z racji prowadzonej działalności mocno eksploatuję LinkedIn. Zamieszczam tam wpisy z bloga, odnawiam kontakty z osobami, z którymi dawno się nie widziałam.

Trzy lata temu słuchałam audiobook-a Tima Ferrisa “Czterogodzinny tydzień pracy”. Autor podawał w nim swoje pomysły na prowadzenie biznesu i nie tylko. Większość rzeczy była niestandardowa i nie przystawała do mojego ówczesnego miejsca pracy – ale także do realiów większości firm w Polsce.
Zapamiętałam jedno z ćwiczeń – wydawało mi się niezwykle dziwne i niewyobrażalne do wykonania. Teraz widzę, że trzy lata temu moja strefa komfortu była znacznie węższa.
O co chodziło?
Autor zadał słuchaczom audiobook-a zadanie do wykonania. Chciał, aby skontaktowali się z wysoko postawioną osobą w biznesie lub innej organizacji – pod warunkiem, że tej osoby nie znają. Chodziło o prezesów dużych spółek, właścicieli dużych firm, osoby ze świata polityki lub nauki. O kogoś, od kogo dzieli człowieka duży dystans w hierarchii stanowisk.
Nadawca wiadomości miał zadać odbiorcy jedno ważne pytanie, na które chciałby dostać odpowiedź.
Tim Ferris wspomniał, że napisał e-mail do prezesa jednej z amerykańskich korporacji czy spółek giełdowych.
Co się stało? W niedługim czasie otrzymał od niego informacje – także za pośrednictwem poczty elektronicznej.

Wówczas zszokowało mnie, że jest to takie proste.
Dlaczego?
Ponieważ w moim mózgu funkcjonowały pewne “bariery mentalne”. Na sam pomysł mój “wewnętrzny krytyk” grzmiał: “Chyba zwariowałaś! Nie wypada tak pisać do kogoś, kogo nie znasz! albo “Nie zawracaj komuś głowy – i tak ma mnóstwo swoich spraw. Czemu mialby się interesować właśnie Tobą?“.
Jeśli dodać do tego przekonania typu “w biznesie trzeba radzić sobie samemu” lub “nikt nie podzieli się z Tobą wiedzą, którą zdobył w pocie czoła”, na pewno nie podejmiesz żadnego działania.

Tak myślałam kiedyś.
Teraz – na szczęście nie.

Media społecznościowe przybliżają ludzi, którzy są oddaleni – zarówno geograficznie, jak i zawodowo.
Gdybym kilkanaście lat temu chciała zadać pytanie ekspertowi od komunikacji, musiałabym włożyć w to działanie znacznie więcej wysiłku niż dzisiaj.
Dzisiaj te osoby są “na wyciągnięcie ręki”, a nawet – “na wyciągnięcie palca”.
Możliwości wynikające z przysłowiowego “szóstego uścisku dłoni” są dzisiaj bardziej odczuwalne i wymierne niż przed erą biznesowych mediów społecznościowych.

Ostatnio napisałam wiadomość do pewnego profesora z Wharton University z zapytaniem o wskazanie mi badań lub danych odnoszących się do komunikacji. Pomógł i wskazał mi kontakt do osoby z innego uniwersytetu, która jest ekspertem od komunikacji.
E-mail wysłałam po południu. Odpowiedź dostałam po paru godzinach, w środku nocy (różnica czasu).

Dzisiaj mam do dyspozycji narzędzia do rozprzestrzeniania informacji i wiedzy. Mogę je wykorzystać do szukania pomocy u innych osób, które najprawdopodobniej podejmą jakieś działanie w mojej sprawie. Jestem bogatsza o możliwości nawiązywania kontaktów, wymiany myśli oraz łączenia ludzi – także w celach biznesowych.
Istotą sprawy jest tylko:

  • kogo i czego potrzebuję.
  • jak i komu mogę pomóc.

Jesteś dzisiaj w takiej samej sytuacji. To, jakie działania podejmiesz i na jaką skalę, jest kwestią Twojej otwartości umysłu i świadomej decyzji, jak skorzystasz z tych narzędzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *